Wczoraj odbyła się IV edycja Włochowskiej Gry (pod)Miejskiej. Jak zapewne zauważyliście, jeden z punktów trasy znalazł się na terenie naszego osiedla. Tym, którzy wzięli udział przypomnę, a tym którzy nie mieli okazji – opowiem w kilku zdaniach o tym, co stało na miejscu naszego osiedla (posiłkując się materiałami z gry).
Prawdziwe miasto ogród wbrew utartemu przekonaniu powinno mieć także dzielnicę przemysłową. Wygodny dom i możliwość relaksu wśród zieleni to nie wszystko. Ważne, żeby praca była na miejscu. Do tego ideału blisko
było przedwojennym Włochom.
Początek wielkiemu przemysłowi na terenie Włoch dała wybudowana w latach 1903-1904 Walcownia Włochy, która poprzedziła parcelację majątku w duchu miasta-ogrodu. Właścicielem Walcowni był słynny przemysłowiec książę
Stanisław Sebastian Lubomirski. Fabryka popadła w ruinę podczas I wojny światowej i została włączona do majątku spółki Orthwein i Karasiński. Teren dawnej Walcowni powiększono o ok. 5 ha. Powstały nowoczesne hale wyposażone we własną elektrownię, centralne ogrzewanie i bocznicę kolejową. Fabryka produkowała wyposażenie gorzelni, krochmalni i cukrowni oraz łopaty i szpadle. Cieszyła się zasłużoną sławą doskonałego pracodawcy. Do dyspozycji pracowników był lekarz, robotnicy zrzeszali się w klubie spotowym „Orthweinianka”. Ludzie wiązali się z fabryką na lata. Trudnym okresem jej działalności był wielki kryzys przełomu lat dwudziestych i trzydziestych. Wtedy to majątek fabryki uległ podziałowi: część pozostała w rękach Orthweina, z części powstała fabryka POLO
Franciszka Haliczki produkująca mydło i świece oraz fabryka silników spalinowych Stefańskiego.
Na środku osiedla pojawiło się mobilne biuro pana Orthweina. Wyposażone jak na swoje czasy nowocześnie, bo w maszynę do pisania “Continental” oraz telefon tarczowy z darmowymi minutami wymiennymi na SMSy lub pakiet danych 😉 Nie zabrakło także staroświeckiego, acz skutecznego parasola. Sekretarz z działu marketingu i PR witał i informował Miłych Gości o historii całej parceli 😉


Powyższe zdjęcia wykonał sekretarz, ale sam siebie nie mógł sfotografować tak, by nie była to słit focia z rąsi. Dlatego też poniżej posiłkuję się zdjęciem zaczerpniętym ze strony http://wwojnar.com/2013/06/wlochowska-gra-podmiejska-2013/, gdzie można przeczytać i obejrzeć pełną relację z całej gry (w języku angielskim).

W okresie okupacji zakład pracował, a dyrektor Edward Orthwein pomagał członkom swojej załogi, wystawiając wymagane zaświadczenia. Fabryka Orthweina działała we Włochach aż do powojennej przymusowej nacjonalizacji. Z majątku odebranego prawowitym właścicielom utworzono Warszawską Fabrykę Pras, w latach siedemdziesiątych przekształconą w Fabrykę Pras Automatycznych „Plasomat”. Błękitna falista blacha, którą obłożono fabryczne hale przez lata była stałym elementem włochowskiego pejzażu.
Po przemianach, które zaszły w Polsce we 1989, wiele państwowych przedsiębiorstw zbankrutowało nie wytrzymując wolnorynkowej konkurencji. Los ten nie ominął także Plasomatu. Po zakończeniu produkcji w okolicach przełomu wieków fabryczne zabudowania stały i niszczały. Stało się jasne, że teren ten będzie musiał zmienić swoją historyczną rolę. Jedną z koncepcji była inicjatywa Stowarzyszenia Sąsiedzkie Włochy z 2004 r., aby na tym dość rozległym terenie powstał park. Projekt ten upadł ze względów finansowych, a teren został w 2006 r. przekazany w dzierżawę wieczystą firmie deweloperskiej Dolcan. Dalszy ciąg historii rozegrał i rozgrywa się już na naszych oczach. W czasie kilkuletniej budowy zabudowania po Plasomacie w większości znikły (kilka miesięcy temu także charakterystyczna wieża-witacz Plasomatu), a we wschodniej części działki (Szczęsna/Gryczana) powstało Osiedle Tęczowe. Planowany jest także drugi, mniejszy etap inwestycji wzdłuż ulicy Szczęsnej. Z planów zagospodarowania przestrzennego wiemy też, że spora część terenu przewidziana jest pod część usługową.
Jakie będą dalsze losy tego terenu, które z planów sprawdzą się, a które zostaną zarzucone, czas pokaże.
Według nieoficjalnych informacji, w grze wzięła udział rekordowa liczba uczestników, bo ponad 100. Co ciekawe, występowała duża różnorodność środków transportu: od ekip pieszych, przez sportowe na rolkach i rowerach, po samochodowe. Dziękuję sąsiadom za udział w grze i zapraszam do przyszłorocznej edycji – kiedy (oby) mniej nas będą martwić problemy natury lokalnej 🙂